Ohayo! Tą
notkę również wstawiam ze szkolnego komputera, bo innego stałego źródła
internetu nie mam. Tak jak obiecałam dziś wstawię notkę na żądanie zebrała aż 2
głosy w ankiecie. Tak, to było najwięcej. Ludzie! Pokazujcie się! Pod ostatnią
notka nie widziałam ani jednego komentarza. Aż tak złe? Czy Reituki to naprawdę
taki okropny paring? A może przerażacie się tym określeniem „poważnej pracy”?
Nie wiem. Nie siedzę wam w głowach. Za to wiem, że bloga odwiedza kilkanaście
osób i wiem też, że ktoś interesuje się tym co pisze. Tak więc proszę was
abyście pozostawiali po sobie ślad. Ślad, który będzie świadczył o tym, że
komuś się podoba, lub nie. Pozostawcie tutaj swój komentarz, swoja własna
opinę.
Ale mam
nadzieję, że Harajuku Fashion przemuwi do was. Tylko tak si,e teraz zastanawiam
od czego zacząć? Wszystkiego wam od razu nie pokażę. Chyba powiem o moim
sukcesie- zorganizowaniu Harajuku Fashion Walk.
Krótkie
sprawozdanie z tego wydarzenia.
Jedenastego maja
2013 roku w Kaliszu odbył się HFW (tak w skrócie), ale może opowiem o własnych
przeżyciach i jak wyglądały moje przygotowania. Mojej sukienki nie kupowałam w
żadnm lolicim sklepie ani na żadnej aukcji. Wygrzebałam ją na „Babim Targu”
jesze przed Wielkanocą. Mało obchodziło mnie to, że rozmiar na niej to 40 (a ja noszę 36 i 158-160 w
dziecięcych) ważniejszy dla mnie był jej wygląd i niska cena- 4 zł. Dokupiłam
jeszcze tiul, który zaniosłam krawcowej aby ta uszyła coś na kształt halki. Ten
wydatek w sumie kosztował mnie 33 zł (20zł-krwacowa i 13zł-tiul). Oprócz tego
przez internet zmówiłam sobie pierścionek kokardkę- ręcznie robioną! (12zł z
przesyłką) Oprócz tego miałam na sobie jeszcze kremowy sweterek z kokardkami,
koszulę, balerinki, ciękie rajstopy i dziecinne, białe skarpeteczki. Uroczo
^^ Piszę z cenami ponieważ może to być
też wskazówka dla wasz, że lolici strój wcale nie musi kosztować 200-300zł.
Znaczy wtedy otrzymacie oryginalny, jednak ja wolę się pobawić i z dostępnych
ciuchów coś pokąbinować. Poza tym, moim zdaniem, jest to bardziej kreatywne.
Wyszykowana
wyszłam z domu i nagle deszcz. Nie, no świetnie. Dobrze, że miałam przy sobie
parasolkę, bo inaczej cały mój strój byłby przemoczony razem ze mną. Wcześniej
dowiedziałam się, że pewna fotografka, z pasji dziennikarka, chce zrobić na
zdjęcia i przeprowadzić ze mną wywiad. To był dopiero szok. Rozmowa trwała pół
godziny. Na początku czułam mały stres, jednak później zapomniałam nawet, że
dyktafon jest włączony. Dziewczyna była ode mnei o 6 lat starsza, lecz miło i
przyjemnie się z nią rozmawiało. Następnie poszłyśmy pod ratusz i miała ochotę
skakać ze szczęścia! Przy wiejściu głównym stało z 15 osób i wszystkie czekały
na Walk! Byli cospleyerzy z Naruto, (chyba) Bleach, Hetalia i jeszcze był taki
koleś w blond włosach z tyłu długi warkocz i miał dziewczynę na smyczy. Oprócz
tego gość Totoro, lolity: punk, kuro, wa i clasic-sweet (jak to siebe nazwałam)
oraz visual-kei. Byli też otaku bez przebrań. Ludzie dochodzili, dochodzili aż
zebrało nas się aż 21! W takim oto gronie ruszyliśmy do parku pod „pahodę”,
czyli domek chiński tab odbyły się liczne sesje zdjęciowe oraz pojedynek
Deidary (Naruto) z broną parasolką oraz gościem chyba z Bleach'a imenia nie zam
z bronią miecz drewniany. Wygrał Deidara, jenak ja bardziej kibicowałam jego
przeciwnikowi. Potem udaliśmy się przez planty do naszej galerii. Byście
zobaczyli miny klientów- bezcenne. Oczywiście każdy z nas musiał się ogarnąć i
tak oto trafiliśmy do męskiego. Po drodze ciuek nas ubyło,ale to może z 3
osoby. Tam też reakcje na nasz widok były komiczne. Starszy pan otwierając dzwi
spojrzał na nas ewidentnie zdziwiony, wszedł i rozbaiony zapytał: „A ja mogę
się do waszej grupy zapisać?” To jeszcze nic! Pewien mały chłopiec chcąc
skożystać z toalet wręcz przeraził się nas i tak szybko jak otworzy dzwi tak
szybko je zamknął. Przeceż otaku chyba nie są aż tak przerażający... Był
jeszcze jeden koleś, który ze zdziwienia upewnił się jaka tablicza najduje się
przy wejściu.
Poprawieni
ruszyliśmy na samą górę, gdzie wygodnie się rozsiedliśmy. Kiedy mijałam ochronę
jeden z nich opisywał Deidarę i tego gośnia w białych włosach, aby
funkcjonariusze mieli nas na oku. Tak, wiesz cospleyerzy rozniosą galerię!
Dobrze, taki widok w naszym mieście jest swego rodzaju atrakcją i czymś bardzo
rzadko spotykanym, ale, że tak od razu ochrona. Na szczęście nas nie zgarneli.
Z opowieści Mei, bo ja musialam już wracac do dom, wiem, że później wszyscy
grali w grę „Kim jestem?” Każdy pisał na krateczce imię i nazwisko postaći,
pokazywał każdemu prócz osoby, która miała zgadywać. Następnie zadawała pytania
na tak lub nie. Podobno wiele pojawiało się postaci z Naruto, ale wszyscy
świete się bawili. Tak z 12.00 zrobiła się 15.00.
Musimy to powtórzyć, a ja już chyba wiem kiedy. W czerwcu
nasze miasto organizuje :festowal Smaków” na którym będzie panel o Japonii.
Idealnie.
Ok, a teraz zdjęcia.
Jest ich niewiele, wybaczcie...
Sukienka śliczna^^
OdpowiedzUsuńCzasem ma się takie szczęście i się uda coś podobnego znaleźć do stylu visual...
Miałam kiedyś podobną sukienkę. Znaczy - sukienkę Shiro Lolity, zrobioną z sukni ślubnej. Wyglądała ja te z Harajuku... Szkoda, ze ni wiem, co się z nią stało...
A notka fajna^^
Pozdrawiam i życzę wielu momentów inspiracji ^.~
Rena X