sobota, 17 sierpnia 2013

Tancerze Rozdział II

  Ohayo! Ach, nawet nie macie pojęcia jak za wami się stęskniłam! Uwielbiam tutaj pisać i przyznam szczerze, że trochę mi tego brakuje w domu... (Internet T.T) Ale to nic, bo ta notkę dodaje z balkonu mojej babci xD Zapraszam do sprawdzenia zakładki "Rysunki", bo tam pojawiło się kilka nowości.
 -Deviantart (Choć dużo tam nie ma...)
-Ask (Możecie pytać ;))
Co do samego opka... Powstało ono dzięki mojemu koledze "Uke" (takie ma przezwisko u mnie, Mei i Mg. xD), który opowiadał o swoim turnieju tanecznym itp. Swoja drogą sama też tańczę ale hip-hop, nie towarzyski. No to dzięki Uke, a Was zapraszam na II rozdział "Tancerzy"!
Za ewentualnie błędy, z góry, przepraszam. (Mei, miałaś mi to zbetować! >.<)

Rozdział II
       "Nie chcę mi się budzić. Jest tu tak miękko i przyjemnie. Miękko? Zraz, przecież moje łóżko jest twardsze.”- pomyślałem gwałtownie otwierając oczy i podnosząc się do siadu.
-Ał...- syknąłem łapiąc się za głowę. No pięknie- kac.
Rozejrzałem się dookoła. To ewidentnie nie był mój pokój. Ściany nie były pomalowane przez co pokazywały to z czego są zrobione, tylko na naprzeciwko mnie ozdobiona została fototapetą przedstawiającą Nowy Jorku. Po mojej prawej znajdowały się uchylone drzwi, a po lewej wbudowana szafa z ubraniami, biurko, półka na książki oraz gigantyczne okno na cała długość lewej ściany. Kiedy przestałem już ilustrować pokój, uświadomiłem sobie, że mam na sobie tylko bokserki, a na podłodze leżały moje ubrania ni to złożone, ni rzucone. Ok.... mam dziwne podejrzenia, że...
-O hej, Hiroki. Już się obudziłeś? Powinieneś odpocząć.- do pomieszczenia wszedł Isao również w samych bokserkach. Ta, już chyba wiem co mogło się tutaj zdarzyć...
-Co ty mi zrobiłeś?!- wrzasnąłem na niego tak, że z przerażenia aż podskoczył. Już miałem w niego cisnąć budzikiem kiedy powiedział:
-Zabrałem cię do siebie, bo padłeś jak długi na chodnik tuż za klubem.- odłożyłem moją broń z powrotem na jej miejsce i zacząłem słuchać.- Nie mogłem cię tak tam zostawić, więc wsiadłem w swój samochód i nas zabrałem.- wytłumaczył.
-Ty byłeś trzeźwy?- dukałem.
-Znaczy, wypiłem na samym początku jednego drinka, ale ¾ tego to był sok. Czułem się w porządku i zdecydowałem, że pojadę. A jeżeli chodzi o to co powiedziałeś w klubie....
-Co?- zdziwiłem się, ja coś mu mówiłem?
-No, nie pamiętasz?- pokręciłem przecząco głową.- No cóż.
-Coś ważnego?- zainteresowałem się.
-Em, nie, a teraz weź to.- podał tabletkę i szklankę wody.- Jakbyś był głodny w kuchni zostawiłem ci naleśniki. Wrócę po 18, jak chcesz możesz zostać.
-A gdzie idziesz?- zaciekawiłem się
-Pracuję w weekendy w kinie na drugą zmianę od 12 do 18.
Mruknąłem coś, na znak, że rozumiem. Po 15 minutach już go nie było. Powoli wstałem i skierowałem się do kuchni aby zjeść to co zostawił mi Isao. „Nawet niezłe te naleśniki.”-pomyślałem przeżuwając kolejny kęs. Tylko jedno nie daje mi spokoju: co takiego stało się w klubie? Przypomniała mi się w tym momencie jego mina, gdy mówił „No, cóż.”. Lekko posmutniał. Nagle coś mi przyszło przez myśl.
-Kochasz się w kimś? Jeżeli tak, to w kim?
-W tobie.”
Pewnie to był kawałek jakiegoś romansidła, które ostatnio przeczytałem. Nie gustowałem w tego typu opowieściach, ale ta...
-Hiroki. Pytanie, zadanie?
-Pytanie.”
Kolejny wyrwany z podtekstu fragment dialogu. O co tu chodzi?
-Hiroki. Pytanie, zadanie?
-Pytanie
- Kochasz się w kimś? Jeżeli tak, to w kim?
-W tobie”
Teraz zauważyłem całą scenę. Graliśmy w butelkę i kręcił Isao- wypadło na mnie. Już wiem co miał na myśli. No, pięknie!
Przyszedł poniedziałek. Jak w każde dni robocze poszedłem do swojej dorywczej pracy w sklepie z prasą, ale dzisiaj nie mogłem się skupić. Rozmyślałem o tym, co zrobić z dzisiejszymi zajęciami. Pójść, nie pójść? I tak non stop, od 8.30 do 13.30. Nie ważne, czy rozkładałem towar na półki, czy odbierałem go, czy stałem za kasą tylko o tym myślałem. Układałem rożne scenariusze pod tytułem „Co by było gdyby...” oraz obmyślałem „za” i „przeciw”.
     Kiedy już zrezygnowany wróciłem do domu coś sobie przekąsiłem, usiadłem na sofie i włączyłem telewizję. Oglądałem byle co, tylko po to aby wypełnić czas. Spojrzałem na zegar za ścianie: 16.05.
-Nie, no ja tak nie mogę.- westchnąłem sam do siebie, wyłączyłem ten durny serial, założyłem buty, spakowałem torbę i ruszyłem na zajęcia. Ja nie potrafię nie tańczyć. To stało się już częścią mojego życia i nie umiem bez tego funkcjonować. Na szczęście dzisiaj do szkoły dotarłem na czas, a nawet lekko przed. Spokojnie wszedłem po schodach, otworzyłem drzwi numer 20 po czym udałem się do szatni, aby się przebrać w odpowiednie ciuchy.
-Zapraszam na parkiet!- zawołała Mio. Zrobiłem jeszcze łyk napoju i wyszedłem. Dziwne, jeszcze nie wiedziałem...
-Przepraszam za spóźnienie.- drzwi otworzył Isao. Instruktorka nic nie zdążyła powiedzieć, a ten szybko przebiegł całą salę i zniknął w szatni.
Po chwili wypadł przebrany w jakiś t-shirt, spodnie dresowe i staną obok mnie.
-Dobrze, rozgrzewka!- zarządziła włączając jakąś rytmiczną, hip-hopową muzykę.
Zacząłem od głowy, następnie ramiona, ręce, biodra i nogi. Każdy z nas był przyzwyczajony, do tego, że czasem trzeba wypiąć klatkę piersiową, tyłek, albo seksownie zakręcić biodrami.
-Isao!- podszedłem do niego i krzyknąłem. Ewidentnie przypatrywał się moim pośladkom.
-Co?- Niewinne zareagował.
-Nie gap się tak na mnie!
-A skąd ty wiesz, że się na ciebie gapię?- głupio zapytał.
-Lustra idioto.
Odszedłem i kontynuowałem rozgrzewkę.
-Ok, koniec. Możecie zrobić łyk wody i macie wracać!- oznajmiła Mio, a każdy skorzystał z tej okazji. Napojeni zaczęliśmy znowu ciężko pracować.- Dzisiaj dodamy nowe figury do układu oraz przygotuję was na hip-hop. Ale najpierw przetańczymy to z wczoraj.- przedstawiła plany na dzisiejsze zajęcia.
Ustawiliśmy się na parkiecie i zatańczyliśmy już to, co mieliśmy. Na samym środku stała Hana ze swoim partnerem- Shizukim. Gdy rozbrzmiała muzyka z pozytywki dziewczyna na czubkach palców powoli obracała się- niczym baletnica- a chłopak przyglądał się jej i próbował zatrzymać „laleczkę”, jednak ta nadal się kręciła. Nastała krótka pauza, która była znakiem dla reszty, abyśmy powoli wchodzili, a baletnica w tym czasie zatrzymała się i wskoczyła na ramiona partnera. Rozpoczął się walczyk. Wszystkie pary wirowały, a „główni bohaterowie” dołączyli do nas. W pewnym momencie Shizuku puścił Hanę. Tempo walca przyśpieszało, a my razem z nim. Para szukała się nawzajem jednak my im to utrudnialiśmy. Kiedy muzyka nagle się ucięła wszyscy, niczym marionetki upadliśmy. Tak to na razie wyglądało. Mio stanęła przed nami, upadła tak jak my i zaczęła pokazywać co dalej.
-Ok a więct, sawiamy stabilnie nogi- prawa, lewa. Rękoma delikatnie odpychamy się od podłogi i szybko ciągniemy: kolana, biodra, klatkę piersiową, głowę, a ręce luźno zwisają wzdłuż ciała.- zademonstrowała, a wszyscy powtórzyli ten ruch kilka razy. Kiedy uznała, że jest dobrze kontynuowała.
***
    Minęły trzy tygodnie oraz dzisiejsze zajęcia. Tak się złożyło, że dziś nie musiałem wracać do domu pieszo, bo Isao zaproponował mi podwózkę. Właśnie mieliśmy przekroczyć próg sali numer 20, gdy nagle zatrzymała nas Mio.
-Chłopaki, zaczekajcie!- gwałtownie obróciliśmy się w jej stronę i podeszliśmy bliżej.- Jak pewnie wiecie nasza szkoła co roku organizuje krajowy turniej taneczny. Co prawda konkurs jest w październiku, ale za miesiąc odbędzie się etap rejonowy. Chciałabym abyście wzięli w nim udział. Moim skromnym zdaniem jesteście najlepsza parą z jaką do tej pory pracowałam.
Stanąłem jak wryty.
-Ale, tak dwóch facetów? Myślisz, że to wypali?- zapytałem.
-Jeżeli tylko włożycie w to całe swoje serce...- odpowiedziała Mio.
-Spróbujemy!- zawołał Isao.
-To było pytanie retoryczne.- słabo skomentowałem swoją poprzednią wypowiedź i dobity przez chłopaka spuściłem głowę.- Ech...
-No i to rozumiem!- ucieszyła się kobieta na słowa Isaa nie zwracając uwagi na mój komentarz.- To na razie!- pożegnała się.
-Pa.- rzuciliśmy jednocześnie i wyszliśmy z sali baletowej.
Mnie nie do końca odpowiadał ten pomysł. Jak ludzie zareagują? Prawda, że Japonia powoli przywyka do związków homoseksualnych, ale na parkiecie pary tej samej płci chyba nikt nie widział. Chociaż z drugiej strony, warto by było chociaż spróbować. Ech, sam już nie wiem, czy jestem za czy przeciw...
Zeszliśmy po schodach i skierowaliśmy się ku wyjściu. Szkoła na zewnątrz przypominała elegancki pałacyk, jednak wnętrze były urządzone młodzieżowo. Gołe, ceglane ściany ozdobione były kolorowymi grafitti i obrazami uczniów na dziale plastycznym, a wszystkie meble wykonali nasi projektanci. W tym miejscu wszyscy nie tylko uczyli się i doskonalili swoje talenty, ale także miło spędzali czas. Na parterze znajduje się kawiarenka prowadzona przez 4 osobową grupkę tancerzy, na każdej przerwie puszczana jest muzyka, w samym środku szkoły mieści się skwer idealny na spotkania (dlatego z lotu ptaka szkoła wygląda jak pusty kwadrat). Poza tym panuje tutaj luźna atmosfera sprzyjająca nawiązywaniu nowych przyjaźni. A jeżeli chodziło o kierunki, to ta szkołą miała ich 4: plastyka, projektowanie ubrań i wnętrz, muzyka oraz taniec. Jest to jedna z najlepszych placówek o tych specjalizacjach w kraju. Przed wejściem znajdowały się schodki prowadzące na niezbyt tłoczną ulicę Tokio- cud. Ten element nadawał budynkowi trochę Amerykańskiego stylu, bo mnie z takimi domami, kamienicami kojarzy się tylko Ameryka. Skręciliśmy w lewo, bo tam znajdowała się samochód Isao- czarna Toyota. Zająłem miejsce pasażera a brunet kierowcy. Przez całą drogę rozmawialiśmy i żartowaliśmy, można by było rzec, że nasza przyjaźń na nowo zakwitła. Ciągle wspominaliśmy nasze szkolne wybryki, bo w podstawówce byliśmy „wzorowymi łobuzami”- jak to mówili nauczyciele. Uczyliśmy się dobrze, ba, wręcz wzorowo, ale za nasze zachowanie i pomysły nie raz trafialiśmy do dyrektorki. Jak i rozmawialiśmy o świeżych tematach np. studiach. Ostatnio dowiedziałem się, że Isao, tak samo jak ja zakończył naukę na drugim roku.
     Kiedy dotarliśmy na miejsce- co dla chłopaka nie było wyzwaniem, gdyż zał już mój adres (ja jego też). Chciałem go zaprosić do siebie, ale ten był oporny.
-No weź, 10 minut na kawę chyba cię nie zbawi, co nie?- męczyłem.
-Hiroki, już ci mówiłem, że szef ogłosił dzisiaj „wieczór integracyjny”.- skrzywił się.- Mam tylko 45 minut na ogarnięcie się i dotarcie na miejsce. Kiedy indziej, obiecuję, i to ja cię zaproszę na kawę, ok?- zaproponował.
-No dobra.- odpuściłem.- To na razie!- pożegnałem się, zamknąłem drzwi czarnego pojazdu i skierowałem się do mojego mieszkania.
Mieściło się ono w 5 piętrowym bloku niedaleko centrum. Był bardzo świeży, gdyż miał zaledwie rok, bo od razu jak powstał kupiłem sobie mieszkanie, aby wyprowadzić się od rodziców. Mogłem to zrobić wcześniej, jeszcze na studiach, ale wtedy w naszym domu było gorzej z kasą i nie pracowałem. A teraz sytuacja polepszyła się i z niewielką pomocą rodziców mogłem sobie pozwolić na własne cztery kąty. Powiesiłem swoją torbę na wieszaku w korytarzu i ściągnąłem czerwone trampki. Skierowałem się do małej kuchni z widokiem na salon, włączyłem mały odtwarzacz muzyki na parapecie, umyłem ręce i zabrałam się za przygotowanie obiado-kolacji. Wstawiłem wodę w garnku na ryż, z lodówki wyciągnąłem czerwoną paprykę, trzy pieczarki i pierś z kurczaka. Pokroiłem warzywa w kostkę, a mięso w paski i wszuciłem wszystko na rozgrzaną patelnię. W międzyczasie wsypałem odpowiednia miarkę ryżu do wrzątku i powoli mieszałem jednocześnie doprawiając składniki solą, pieprzem oraz dodając sos sojowy. Kiedy posiłek był gotowy zasiadłem do stołu zacząłem zajadać. Gotowałem nie najgorzej, choć, żaden mistrz ze mnie nie był. Popisywałem się tylko przed znajomymi, jeżeli zapraszałem ich na jakąś kolację, czy coś. Po późnym obiedzie umyłem naczynia, a następnie sam poszedłem się umyć. Prysznic był jednym z dwóch miejsc gdzie zapominałem o całym świecie, odprężałem się po ciężkim dniu i rozmyślałem o przyszłości. Letnie krople wody delikatnie zaczęły oplatać moje ciało pozbywając się kurzu i jakiś paprochów z sali baletowej. Po jakiejś godzinie wyszedłem z kabiny. Moja łazienka nie należała do dużych, ale jedną z jej zalet było ogromne lustro oraz wypasiony prysznic. Wytarłem się białym, puchatym ręcznikiem i założyłem coś na kształt piżamy, czyli podkoszulek i luźne, krótkie spodenki. Wykręciłem rękoma mokre kosmyki włosów i rozczesałem je. Z rzęs zmyłem resztki tuszu i podreptałem do swojej świątyni spokoju- sypialni. Od razu po wejściu w oczu rzucało się wielkie łóżko. Po lewej jedna ściana robiła za wielkie okno przy którym stało biurko, a naprzeciw była wnęka w której postawiłem szafę i półkę na książki. W rogu stał odtwarzacz muzyki a przy nim stos płyt- kochałem muzykę. Położyłem się na swoim łożu i zamyślony o nie wiadomo czym spojrzałem na widok z okna. Nie wiem jak i kiedy, ale odleciałem w krainę snu.
___
No, na razie tyle. Chciałabym wiedzieć, czy podoba Wam się ta mini seria , więc komentujcie! A tak w ogóle co byście teraz chcieli?
Do zobaczenia:
~Kayl

1 komentarz: